Bonsai |
Początkujący |
|
|
Dołączył: 26 Kwi 2008 |
Posty: 7 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Rudnik nad Sanem |
|
|
|
|
|
|
Oto moja powieść z gatunku fantasy napisana już jakiś czas temu.
Jeśli jakieś pytanie to śmiało.
A oto mój wytwór:
Hassin
Wstęp
Była ciemna noc, czarne chmury spowiły gorące piaski pustyni Sicherad. Silny pustynny wiatr dawał się we znaki wszystkim uczestnikom podróży z wyjątkiem tajemniczego przewodnika. Był to wysoki mężczyzna ubrany w czarny habit. Szefem wyprawy był szlachcic o imieniu Linus. Miał na sobie lekką zbroje płytową z przypasanymi dwoma krótkimi mieczami.
- Kiedy będziemy na miejscu czarowniku?
- Już całkiem niedaleko.
- Gdzie my właściwie idziemy-wtrącił się jeden z uczestników wyprawy-ciągle tylko piasek, kiedy coś zacznie się dziać?!
- mówiłem, jesteśmy już całkiem blisko... Stać!
Czarownik rozpoczął wymawiać różne zaklęcia i po chwili z piasku zaczął wyłaniać się pewien budynek.
- Co to za budowla ?-spytał Linus.
- To grobowiec demonologa Sadoka, jednego z największych, niestety trochę niechlubnie wpisał się w historię świata. Teraz nie musimy o nim rozmawiać.
- Czy to tu znajdziemy ten amulet o którym tyle opowiadałeś?
- Tak, został on stworzony przez Sadoka w celu uzyskania jeszcze większej mocy. W tym amulecie zamykał on moc pokonanych magów, aby potem dać ją sobie.
- A niedługo ta moc będzie moja i będę na tyle potężny by władać światem!
Cały grobowiec był pokryty tajemnymi znakami, ściany były zdobione różnego rodzaju klejnotami.
- Tam znajduje się amulet.-Czarownik wskazał palcem na złote drzwi stojące przed drużyną. Linus rozkazał swojej drużynie zniszczyć drzwi.
- Właściwie to kim jesteś, magu? -zapytał Linus
- Nazywam się Haron, więcej nie musisz o mnie wiedzieć, przynajmniej na razie.
Po tych słowach złote drzwi już runęły i drużyna mogła iść dalej. W pomieszczeniu znajdował się sarkofag Sadoka, obok niego stał stojak, a na nim to czego szukał Linus czyli amulet, dosyć duży trójkątny fioletowy klejnot przywieszony do złotego łańcuszka.
- Mogę już go założyć?
- Oczywiście, Panie.
Linus zawiesił sobie amulet na szyje.
- jakoś nie czuje przypływu mocy.-skarżył się szlachcic.
- Wiem Sir,to tak jakby dla twojego bezpieczeństwa. Gdyby w tym samym momencie przeszłaby na ciebie cała magia amuletu, w twoim organizmie nastąpiłoby przeciążenie energii, no i ostatecznie śmierć. Więc połączenie się mocy artefaktu jaki teraz nosisz, z tobą musi potrwać wolniej. Jak już mówiłem to dla bezpieczeństwa.
Na twarzy Harona pojawił się lekki uśmiech.
-już niedługo zostanę władcą - powiedział z radością Linus.
Rozdział 1
Sanor. Wielkie piękne miasto położone w piaszczystej pustyni Sicherad. Dzięki temu, że Sanor zbudowano niedaleko oazy, wokół miasta rozrastała się bogata szata roślinna. Miasto otaczały wysokie mury w kolorze pustynnego piasku dzięki czemu miasto było trudniej zauważalne. Dzięki swojemu urokowi było ono zwykle pełne ludzi lecz nie teraz. Seul, mistrz tajnego zakonu Sorinari zwołał wszystkich mieszkańców do Głównego klasztoru. Był to piękny budynek z wysokimi oknami przedstawiającymi różne ważne osoby. W środku klasztor również wspaniale wyglądał. Było tam pełno złotych przedmiotów , kamieni szlachetnych, i artefaktów. Cały klasztor z racji swojej świetności a szczególnie przedmiotów w niej trzymanych był pilnowany przez straże.
- Witajcie bracia! -rzekł Mistrz Seul. Był on głównym czempionem a zarazem twórcą zakonu. Był on podstarzałym mężczyzną około siedemdziesięcioletnim. Miał długie siwe włosy, ubrany był w białą szatę z kapturem, a w ręku trzymał magiczną laskę z kryształem na jej końcu.-Czerwone chmury gromadzą się nad całą Sicherad.
- Co się dzieje mistrzu?- zapytał Sin- główny doradca Seula a także nadworny czarodziej.
- Skradziono amulet demonologa Sadoka. Może to zachwiać równowagę naszego i innych światów.
Wyczułem to dzisiaj rano. Wysłano kilku naszych aby zbadali sprawę.
Po tych słowach do klasztoru wszedł jeden poturbowany agent.
- Złodzieje to arystokrata Linus i czarownik Haron. Jakimś sposobem nas wypatrzyli. Zaatakowały nas jakieś stwory, pół ludzie pół węże. Ja jakoś uciekłem ale mój towarzysz został zmasakrowany i niestety nie przeżył.-Zwiadowca wypowiedział te słowa z wielkim strachem w głosie
Sin machnął ręką do najbliższych medyków aby zabrali agenta.
Seul wyciągnął ze skrzynki obok niego artefakt w kształcie węża .
- Te gady to nasze święte zwierzęta a teraz są przeciw nam-w oczach mistrza był smutek.
Na chwile zapadła głęboka cisza. Nagle ktoś po cichu wskoczył do budynku przez otwarte okno. Był to młody mężczyzna wyglądający na ledwo dwadzieścia lat odziany w brązową szatę. Miał on długie kasztanowe włosy, miał brązową kozią bródkę, a w rękach trzymał włócznie z grotami po obu stronach drzewca.
- Kto wskoczył przez okno? -zapytał mistrz.
- Jam jest Hassin, panie.
Seul roześmiał się.
- Słyszałeś Hassinie o wynalazku o nazwie „drzwi”?
-tak, ale przez okno ciekawiej.
Seul uśmiechnął się ale po chwili spoważniał. Młody agent usiadł na pobliskim krześle.
- Chciałbym cię widzieć-władca przerwał - młody agencie tutaj dziś wieczorem.
- Dobrze.- odparł Hassin.
Sin na życzenie mistrza pożegnał wszystkich zgromadzonych.
Rozdział 2
Był pogodny wieczór. Na dworze wiał delikatny pustynny wiatr. Światło księżyca odbijało się od okien budynków. Hassin leżał na łóżku rozmyślając po co mistrz kazał przyjść do świątyni akurat jemu. Pokoik Hassina był otoczony białymi ścianami a na nich były porozwieszane obrazy przedstawiające głównie wizerunki różnych mitycznych bestii. Przy jednej ze ścian stał regał na książki, niedaleko innej kominek a jeszcze przy innej łóżko z którego aktualnie korzystał Hassin. Niedaleko łóżka był stolik a na nim pióro i mały notesik. Hassin bardzo lubił pisać i marzył o zostaniu pisarzem. Do całego pomieszczenia światło było dopuszczane przez dwa okna.
Mistrz już pewnie na mnie czeka. Pomyślał Hassin i poszedł się przebrać. Ubrał się w brązową koszulkę, spodnie i buty. Wziął jeszcze swoją włócznie, pióro i notesik. Bez tych trzech rzeczy praktycznie nigdzie nie podróżował. Patrzył jeszcze przez chwile w okno podziwiając pogodę po czym wyszedł. Szedł powoli nadal podziwiając wspaniałą pogodę. W mieście panowała cisza. Wszyscy byli już w swoich domach. Hassin spostrzegł tylko Sina pracującego w ogródku niedaleko jego dużego kamiennego domu.
- Hassinie!- zawołał czarodziej. Był on odziany w zwykły strój roboczy.
- Tak! - odpowiedział agent podchodząc do płotku ogradzającego ogródek.
- Idziesz teraz do mistrza Seula?
- Tak, właśnie do niego idę. Dlaczego pytasz?
- Mam dla niego miksturę na jego choroby. No wiesz. Jak człowiek stary to ma trochę problemów.- Sin podał Hassinowi fiolkę z czerwonym płynem w środku. - Możesz mu ją zanieść? Ja nie mam teraz czasu.
- dobrze. - Agent zapakował miksturkę do sakwy przy pasie w której leżały już pióro i notesik. Dwie rzeczy bez których Hassin nigdy się nie ruszał. Potem pożegnał czarodzieja machając mu ręką i ruszył dalej. Mężczyzna spoglądał na mury miasta. Mury jak i całe miasto patrolowała grupa żołnierzy. Nad wszystkim czuwał generał Yasiff. Prawdziwy strateg i rycerz. Jeden z bohaterów miasta. Główne uznanie zdobył wtedy gdy praktycznie sam zwalczył najazd Barbarzyńców kiedy miasto miało zagrożenie głodu i brak pieniędzy a więc było łatwym łupem dla atakujących. Otrzymał on po tym wydarzeniu wielkie wyróżnienie.
Hassin szedł wpatrując się w gwiazdy gdy nagle wpadł w jakąś muskularną postać a był to sam lord Yasiff. Miał na sobie złotą kolczugę. W jednej ręce trzymał topór bojowy a w drugiej żółtą okrągłą tarczę, na głowie nosił szyszak.
- Przepraszam... - powiedział zakłopotany agent zobaczywszy na kogo przed chwilą wpadł.
- Powinieneś troszkę uważać chłopcze- powiedział uśmiechnięty generał.
- Oczywiście! -Odpowiedział szybko agent.
- Ty młodzieńcze jesteś pewnie ten Hassin z którym rozmawiał mistrz w czasie zebrania?
- Tak. Powiedział wtedy, żebym do niego przyszedł wieczorem, no i idę.
- Więc ruszaj młody wojowniku.
Hassin ukłonił się lordowi a on odpowiedział na to skinieniem głowy. Młody agent ruszył dalej. Po chwili Był już na miejscu. Przystanął aby popatrzeć na klasztor. Spodobały mu się okna. Były na nich namalowane obrazy przedstawiające portrety tych którzy zasłużyli się dla miasta. Byli tam między innymi generał Yasiff z którym Hassin przed chwilą rozmawiał i mistrz Seul do którego właśnie szedł. Agent otworzył klasztorne drzwi i wszedł do budynku.
- Cieszę się że przyszedłeś.
Powiedział ktoś. W pomieszczeniu Hassin nikogo nie widział. Nagle ujrzał przed sobą czarny dym który po chwili opadł. Przed Hassinem nagle ujawniła się postać mistrza. Nie zaskoczyło to jednak młodego agenta.
Mistrz użył pewnie techniki niewidzialności a później teleportował się do mnie. Świetnie.- Pomyślał agent.
- Witaj chłopcze. Mam nadzieję że cię nie zaskoczyłem.
- Udało mi się to przewidzieć-odparł Hassin - Witaj mistrzu Seulu. Mam dla ciebie miksturę od Sina.
Przewidział to. Ten chłopak ma dar.-pomyślał starzec.
- Dzięki.Słyszałeś młody człowieku całe przemówienie które wygłosiłem dzisiaj popołudniu?
- Tak. Wiem wszystko. Ciężka sprawa z tym amuletem.
- I właśnie chodzi o tą misję. Po to cię wezwałem. Wyczuwam u ciebie pewien dar. Nie pytaj narazie o niego. Odnajdziesz go we właściwym czasie.
- Rozumiem mistrzu. A co będę musiał robić?
- Stworze dzisiaj teleport który przeniesie cię do wioski Sor, ale to jutro. Teraz się prześpij i przygotuj do podróży.
Nagle do sali wszedł lord Yasiff.
- Prześpisz i przygotujesz się u mnie w forcie. - powiedział. - Idziemy? - zapytał z uśmiechem.
- Dziękuję. Jestem zaszczycony.
Fort Yasiffa znajdował się niedaleko klasztoru. Był dużym budynkiem otoczonym niskim murkiem.
Cały budynek był zrobiony z kamienia. Po każdej stronie budynku były okrągłe okna. Dwaj mężczyzni weszli do środka budynku przez wysokie prostokątne drzwi. Weszli do dużego bogato użądzonego pokoju. Ściany pomalowano na biało. Na podłodze ułożono długi czerwony dywan. Uwagę Hassina przykuła szafa z różnymi nagrodami.
- Dzisiaj prześpisz się u mnie-powiedział z uśmiechem genarał. - Zaprowadzę cię do twojego pokoju.
Młody agent odpowiedział na to uśmiechem.
Lord i Hassin mijali wiele posągów i obrazów przedstawiających głównie wojowników.
- Tutaj jest twój pokój.- Yasiff wskazał ręką na kwadratowe drzwi przen nim i młodszym mężczyzną.
- Dziękuję.-To mówiąc Hassin wszedł do pokoju.
Było to małe pomieszczenia. Znajdowało się w nim łóżko, jedno okienko i małe biurko. Hassin położył włócznie niedaleko łóżka, wyciągnął z sakwy pióro i notesik i położył je na biurku. Potem położył się na łóżku i od razu zasnął.
Rozdział 3
Hassin wstał bardzo wcześnie, aby przygotować się do misji. Ubrany był w żółte spodnie i koszulkę. Na głowie miał brązowy kapelusz. Nagle do pokoju wszedł lord Yasiff.
- Niedługo wyruszam generale.-Oznajmił agent.
- Świetnie. Mam dla ciebie jeszcze kilka prezentów.
Do pokoju przyszedł strażnik niosący dosyć dużą skrzynię. Postawił ją obok Yasiffa i wyszedł. Lord otworzył ją i wyjął złotą kolczugę. Bardzo podobną do tej którą szlachcic właśnie miał na sobie.
- Pierwszy prezent-generał uśmiechną się-To ta kolczuga.
- Niezła .- Hassin od razu ją założył.
Później Yasiff wręczył młodzieńcowi jeszcze kilka prezentów, na przykład chleb, wodę i inne potrzebne rzeczy.
Ode mnie to tyle.-powiedział szlachcic, pożegnał młodszego mężczyznę i wyszedł.
Agent jeszcze przez chwilę siedział na łóżku po czym wyszedł.
Minął kilku służących którzy niedawno rozpoczęli swoją pracę. Wyszedł z fortu.
Na zewnątrz szalała burza piaskowa. Hassin z trudem doszedł do klasztornych wrót. Otworzył je szybko i wdarł się do środka.
Niedaleko wrót napotkał Sina.
- Mam tu coś dla ciebie-rzekł mag wyjmując z wnętrza szaty kilka mikstur uzdrawiających i wręczając je agentowi.
- Dzięki. Od samego rana jestem obdarowywany - Hassin zaśmiał się cicho.-Wiesz coś o mojej misji? Dokładniej o tej wiosce do której mam się udać.
- Trochę wiem. Sor jest zamieszkała głównie przez wróżbitów. Założył ją wróżbita o imieniu Samuel. Starszy już mężczyzna ponad pięćdziesięciolatek. Jest on bardzo mądrym człowiekiem. Samuel to brat naszego Seula. Najmłodszy z ich rodzeństwa. Nie wiem ilu dokładnie ich było, ale mistrz mówił że miał trzech braci, z czego jeden nie żyje. No cóż, więcej raczej już nie wiem.
- Dziękuje.- Hassin rozglądną się po budynku.-Gdzie mistrz?
- Zaraz przyjdzie.
Nagle wrota się otworzyły. Do klasztoru wszedł Seul.
- No witajcie przyjaciele.
Dwaj mężczyźni ukłonili się władcy.
- Pewnie już trochę długo na mnie czekacie, ale widzieliście jaką mamy pogodę. Słyszałem jak rozmawialiście o moim braciszku.
- Tak.-Odpowiedział Sin
- Mam nadzieję Hassinie, że spotkasz Samuela. Jeśli ci się to uda to pozdrów go ode mnie.
- Dobrze -odparł agent.
Na chwilę zapadła cisza.
- Za chwilę otworzę teleport - rzekł władca i machnięciem ręki sprawił, że przed mężczyznami pojawił się okrągły czerwony portal.
- No więc powodzenia młodzieńcze.- powiedzieli równocześnie mag i mistrz.
- Przyda się.
Hassin wkroczył w czerwone wrota.
- Może by tak kiedyś odwiedzić Samuela- powiedział Sin
- Bardzo bym chciał. I wydaje mi się że będziemy musieli to zrobić już niedługo.-odparł Seul. Młodemu trzeba będzie pomóc w tej misji.- Dodał.
Rozdział 4
Hassin stał pośród małych drewnianych chatek. Rozglądał się wokół badając miejsce w którym się znajduje. Była to wioska Sor do której miał go zaprowadzić portal. Agent postanowił przejść się po okolicy. Wioska była mała, nie otoczona murem Ochronę sprawowały cztery niewysokie wieże rozstawione po jednej z każdej strony świata. Na każdym z tych budynków obronnych stacjonowały małe grupki łuczników. Przez Sor maszerował mały patrol wojowników uzbrojonych w lekkie kolczugi i mocno zakrzywione miecze. Hassin widział wielu rozmawiających ludzi, małe stoiska handlowe, pracujących mieszkańców… ogólnie wszystko to co można zobaczyć w standardowej wiosce czy mieście. Na samym środku wioski zbudowano nieduży kościołek. Mały okrągły budynek o kamiennych ścianach i szklanym dachu.
Hassin wrócił w miejsce gdzie przyniósł go portal. Było tam widać gęsto rozmieszczone domeczki o słomianych stożkowych dachach. Nagle przed agentem przeleciał czarny jak noc kruk o żółtym dziobie. Młodzieniec bardzo się tym zdziwił, bo przecież w tej części świata nie żyją te zwierzęta. Hassin patrzył jeszcze na kruka ale ten zniknął po między domami.
Niedaleko była gospoda więc agent poszedł do niej aby odpocząć. Gdy wojownik wszedł do budynku, ptak podleciał pod okno i usiadł na beczce stojącej przy nim.
Hassin usiadł na krzesełku stojącym przy małym kwadratowym stoliku.
- Podać coś – powiedziała do agenta wysoka kobieta trzymająca w jednej ręce okrągłą srebrną tacę.
- Na razie nie. – odpowiedział mężczyzna.
Gdy kelnerka odeszła Hassin wyjął z kieszeni małą książeczkę o zaczął czytać.
Niedaleko niego siedzieli trzej mężczyźni ubrani w zielone koszulki i spodnie.
- Widzicie go – powiedział mocno umięśniony wojownik z przypiętym do pleców dużym mieczem dwuręcznym przez oko przechodziła mu dosyć długa blizna. Najwyraźniej był on przywódcą tej bandy. – Jakiś nowy. Trzeba mu pokazać kto tu rządzi. – Pozostali skinęli głowami uśmiechając się i cicho chichocząc.
Wstali i podeszli do agenta.
Niski gruby mężczyzna wyrwał z rąk Hassina książkę, a człowiek z blizną rzekł:
- Jesteś tu nowe co nie?
Hassin wstał.
- Tak a co?
- Każdy kto tu jest nowy, musi przyjąć takie jakby święcenie - Rzekł trzeci z bandy. Szczupły o czarnych włosach i krzaczastych brwiach.
- A jak je przejdę to oddacie mi książkę?
- Może – Odpowiedział szczupły i popchnął Hassina.
Gruby wyjął maczugę i zadał cios agentowi, ale ten bez problemu go uniknął.
Później zaatakował Hassina wysoki, szczupły trzymający w ręku korbacz. Hassin zrobił szybki unik i uderzył włócznią w plecy przeciwnika, aby ten się przewrócił. Przywódca bandy kopnął agenta w brzuch, ale nie było to zbyt silne i Hassie wymierzył napastnikowi prawego sierpowego w głowę. Nagle gruby podbiegając pod Hassina uderzył go mocno maczugą w czaszkę. Agent ciężko padł na ziemię. Człowiek z blizną podszedł powoli do Hassina śmiejąc się cicho i mierząc swym ostrzem w brzuch leżącego.
Agent zauważył kruka wlatującego przez dziurę w dachu, tego samego ptaka którego widział już wcześniej.
Kiedy ostrze było już bardzo blisko Hassina, nagle się zatrzymało. Napastnicy byli bardzo zaskoczeni, bo oni też w ogóle nie mogli się ruszyć. Chwilę potem jakaś siła rzuciła nimi o ścianę. Wszyscy trzej krzyknęli głośno gdy uderzyli o nią plecami.
Kruk nagle podleciał do bandy. Wokół niego zaczęła się pojawiać zielona mgła.
Kiedy już opadła, wszyscy na miejscu kruka ujrzeli człowieka.
Miał na sobie czarną postrzępioną szatę, a na głowie skórzaną czapkę przypominającą łeb kruka.
Napastnicy próbowali skojarzyć kim może być ta postać, ale trudno było to zrobić, ponieważ było mu widać zaledwie jedną czwartą twarzy.
- No oddajcie tamtemu panu jego książkę. – Wskazał na Hassina.
- Tak, oczywiście. – Powiedzieli zbóje najwyraźniej bojąc się rozmówcy. – Proszę uprzejmie. - Wódz podał nieznajomemu książkę. który pomógłszy Hassinowi oddał mu przedmiot.
- Chodźmy – powiedział do Hassina nieznajomy uwalniając z czaru rozbójników.
Gdy mężczyźni wyszli z tawerny, agent postanowił zadać kilka pytań nowemu znajomemu.
- Kim jesteś? – Spytał uprzejmie. – I dzięki za pomoc.
- Dziękować nie musisz. Zaatakowała cię grupka rozbójników która pewnie uważa się za wielkie wcielenie zła – zaśmiał się – a ja nazywam się Kilian. Członek jednej z jednostek wróżbitów o nazwie „Czarne kruki”.
- I pewnie dlatego nosisz taki strój. - powiedział Hassin - Ładna broń - dodał patrząc na kij z dosyć długimi lekko zakrzywionymi ostrzami po obu jego końcach.
- Ta szata i „krucza głowa” to charakterystyczne uzbrojenie czarnego kruka , ale broń wybieramy sami. No dobrze. Zaprowadzę cię do naszego mistrza Samuela.
- Właśnie mam zamiar do niego iść. – Odparł Hassin.
- No więc chodźmy – Rzekł z uśmiechem wróżbita.
Rozdział 5
Kolejny szkielet padł na ziemię, a jego kości rozsypały się na kawałki.
Linus stał w gotowości z uniesioną w górę szablą. Osaczyła go niewielka grupa szkieletów. Wyciągnął prawą rękę do jednego z nich. Przez ciało szlachcica przeszły błyskawice.
Z jego dłoni wystrzeliła błyskawica która raniła wszystkie szkielety po kolei, po chwili wszystkie padły i zmieniły się w piasek. Linus uśmiechnął się lekko.
- Moc amuletu opanowana. – Powiedział do stojącego za sobą mężczyzny.
Był ubrany w tą samą ciemną szatę którą miał na pierwszym spotkaniu ze szlachcicem, ale teraz nie miał na głowie kaptura.
Miał niesamowicie bladą karnację i siwe włosy.
- Cieszę się bardzo. – Odparł Haron.
Pogoda nie była zbyt piękna. Szalała burza piaskowa, która zresztą nie przeszkadzała demonologowi i rycerzowi, bo już się do niej przyzwyczaili.
Szli piaszczystą drogą, a u ich boku stał oddział jaszczuroludów odzianych w skórzane zbroje i uzbrojonych we włócznie.
Linus stanął przed nimi i zaczął się im przyglądać.
- To jest kawałek twojej armii. – Oznajmił Haron.
Szlachcic się uśmiechnął.
Półludzie stali wyprostowani z wyciągniętymi włóczniami w stronę Linusa – ich przywódcy – który wyciągnął do nich dłoń, aby ich powitać. Złote łuski jaszczurów błyszczały w słońcu.
- Czas aby pokazać się światu. – powiedział szlachcic i uniósł w górę swą szablę, a to samo zrobili jego rycerze unosząc włócznie.
Mistrz Samuel siedział na jednej z przykościelnych ławek czekając na Hassina i Kiliana.
Naprzeciw ławki był mały kolorowy stawik.
Właśnie spośród drewnianych domków wyłonili się wróżbita i agent Sorinari.
Mistrz wstał z ławki gotowy na powitania. Podpierał się długim kijem.
- Witaj mistrzu – Powiedział Kilian kłaniając się lekko, Hassin uczynił to samo.
- Witam was dzieci. – Samuel nie był jeszcze aż tak stary by tak mówić, ale wielu na niego tak mówiło i w końcu weszło mu to w nawyk. – Szczególnie ty Hassinie. Wiesz po co mój brat cię tu przysłał ?
- Amulet Sadoka – Powiedział agent.
- Tak. Uzyskasz od nas wsparcie. Wiemy gdzie jest kwatera tych… złodziei. Nie tak daleko od Sor. Jednak raczej nie u nich rozpocznie się bitwa.- Mistrz pogładził swoją długą siwą brodę.
Kilian pożegnał się z mężczyznami i poszedł do swojego mieszkania.
Hassin miał właśnie zadać Samuelowi pytanie gdy nagle pojawił się przy nich spocony łysy człowiek ubrany w szarą szatę.
- Niedaleko miasta – przybysz miał bardzo przestraszony głos – Znaleźliśmy ciało… całkiem pocięte. – zemdlał z wyczerpania, a strażnicy wynieśli go do kościoła by ochłonął.
Mistrz i agent poszli tam, gdzie zgromadziła się już całkiem duża grupa ludzi.
Samuel podszedł do martwego ciała – albo do tego co zostało z ciała.
Było ono całkiem zakrwawione, Można było jedynie stwierdzić, że to mężczyzna.
Niektórzy zaczęli mdleć, inni zwracać pokarm.
- wezwać medyka ! – Rozkazał Samuel – Może dowiemy się czegoś o zmarłym – dodał cicho.
- Jestem. – powiedziała lekarka o ciemnej karnacji ubrana w białą szatę bez kaptura z nadrukowanym na niej czerwonym krzyżem. Popatrzyła na pocięte ciało i zaczęła je badać.
- Wychodzi na to, że zginął w walce z jakimś potworem, albo kilkoma. – oznajmiła kobieta po około półgodzinnym badaniu. – Nie powiem jeszcze jak to dokładnie było, ale na pewno ciekawe to nie było.
- Może to ci którzy ukradli amulet. – Odezwał się ktoś z tłumu.
- Jedno jest pewne. Zaczęła się walka. – Odparł Hassin.
Rozdział 6
Haron siedział samotnie na krześle obok grobowca Sadoka w świątyni w czasie gdy Linus ćwiczył swoją nową armię. Wokół czarnoksiężnika roztaczały się granitowe wybrudzone piaskiem ściany, w rogu każdej z nich stała świeca. Na ścianach były wyryte przeróżne magiczne symbole chroniące zmarłego, ale też przeklinające go za jego zły żywot.
- Linus cieszy się ze swojej „Mocy”- śmiał się w myślach nekromanta- gdyby znał w pełni mój plan, szczególnie z tymi niezbyt ciekawymi pomysłami, to by się tak nie podniecał.
Haron wyjął z fałdów swej czarnej szaty fiolkę w której był krwistoczerwony płyn.
Szatańsko się uśmiechając dodał po cichu, aby nie musiał zabijać tego kto przypadkiem to usłyszy.
- Krew Sadoka. Dam ją do wypicia mojemu szlachetnemu koledze. Wystarczy powiedzieć mu że to kolejne źródło mocy i skonsumuje to migiem. Skutki tego będą niesamowicie ciekawe.
Chwilę potem do komnaty wszedł Linus.
- Szukałem cię wszędzie czarodzieju.- powiedział.
- A ja chciałem ci dać pewien… magiczny napój.- rzekł nekromanta
Czarownik dał szlachcicowi buteleczkę , a ten bez żadnych pytań i namów wypił całą jej zawartość.
****
Linus klęczał z otwartymi ustami w bezdźwięcznym krzyku. Nie mógł złapać oddechu. Obraz pochylającej się nad nim postaci stawał się coraz bardziej niewyraźny, aż w końcu zastąpiły go czarno-czerwone plamy. Czuł jak po policzkach spływają mu krwawe łzy.
- Co chcesz mi zrobić?! - krzyknął ostatkiem sił.
-Uczynić cię najdoskonalszym. - odpowiedział mu beznamiętny głos Nekromanty.
Mężczyzna słyszał oddalające się kroki. Jego ciało było przepełnione bólem, niewyobrażalnym bólem. Wszystkie jego marzenia, plany legły w gruzach w przeciągu tych kilku minut. Umierał… A przynajmniej tak mu się zdawało.
****
Jak to rzadko bywa w tych rejonach, była bardzo ładna pogoda, przeszkadzał tylko upał. Słońce podgrzewało piasek tak, że aż trudno było po nim stąpać.
Jaszczuroludzie właśnie mieli przerwę w treningu, spacerowali, jedli, pili i rozmawiali.
Haron stał przed wrotami do grobowca, najwyraźniej wyczekując kogoś.
Z budynku wyszedł duży demon. Większy od reszty zgromadzonych stojący na dwóch potężnych nogach, miał długi zaostrzony ogon i połyskujący kryształowy róg wyrastający z czoła. Mimo wszystko, ani jaszczuroludzie ani Haron się go nie bali ponieważ wiedzieli, że to ich sprzymierzeniec.
- Witaj ponownie- powiedział ciepło Haron- Jak ci się podoba nowe ciało ?- zapytał.
- Świetnie– rzekł ochrypłym głosem demon.
- Oto nasza główna misja – mówił nekromanta.- Niedaleko wioski Sor zwanej „Wioską wróżbitów” znajduje się podziemne miasto Eln, bronione ono jest przez twierdze Taurenów Agnor. Chroniony jest tam potężny artefakt, Księga śmierci. – Nagle zawiał potężny wiatr. Może to tylko naturalne, lub jest jakimś znakiem…- Muszę zdobyć ten artefakt. Władza będzie wtedy już zawsze moja. Ty mój demonie będziesz moim pomocnikiem- uśmiechnął się sympatycznie do istoty stojącej przed nim.
- Co tylko chcesz, Panie- Powiedział potwór.
- Bardzo dobrze Linusie.- Rzekł zadowolony Haron.
Rozdział 7
Zbliżali się już do Agnor. Wróżbici jak i zakonnicy Sorinari czuli lęk przed zbliżającą się bitwą, ale też byli zauroczeni przepięknym miastem znajdującym się przed nimi. Na niebie gdzie nie gdzie pokrytym kształtnymi, białymi jak mury Agnor chmurami świeciło słońce odbijające swoje złote promienie w piaskach pustyni.
Kilian szedł nieco wolniej niż towarzysze, chcąc podziwiać pustynie wokół nich. Bardzo lubił tę krainę, ale jednak zawsze tęsknił do swoich stron., do pustkowi Maghlore. Cieszył się na myśl, że zmierza do miasta zamieszkałego przez bykoludzi, gdyż sam urodził się w wiosce zamieszkałej przez ludzi i taureny. To tam właśnie szkolono go na wróżbitę, związał się z naturą, ogólnie… dorastał, było młodemu czarodziejowi tam wspaniale. W końcu jednak musiał się rozstać z rodzinnym miejscem ze względu na rodzące się tam wojny. Wysłano Kiliana na północ od Maghlore, w głąb pustyni do wioski Sor, aby tam szkolił się na wróżbitę, głębiej poznał świat i… nie zaznał wojny, lecz i tak wiadomo, że prędzej czy później ją spotka. Do tej pory nie wiedział co się dzieje na jego rodzimej ziemi przez te wszystkie lata od kiedy się stamtąd przeniósł. Znalazł ukojenie od rozpaczy za Maghlor, w sztuce. Pisze opowieści o czerwonych pustkowiach nazwanych tak ze względu na tamtejszą ziemię , i o złotej pustyni, którą teraz zamieszkuje.
Wiatr się trochę wzmógł. Długie, kręcone, kasztanowe włosy młodego wróżbity poczęły jeszcze bardziej falować się na wietrze. Młodzieniec ubrany był w białą kolczugę pokrywającą całe ciało z wyjątkiem głowy. Miał jeszcze na sobie ciemną pelerynę. Szedł podpierając się na broni.
Do czarodzieja podszedł Hassin odziany w złotą kolczugę, w dłoniach trzymał dwa ostre sztylety.
- Jak podróż ? - zapytał.
-Dosyć dobrze… pierwszy raz uczestniczyłem w takiej wyprawie. – powiedział wróżbita. – Mam tylko nadzieję, że jakoś przeżyję – dodał z humorem.
Wszyscy się zatrzymali.
Kilian powoli uniósł głowę i zorientował się, że on i reszta stoją już przed bramą do Agnor.
Zauważył ich wysoki tauren o jasnej sierści i poszedł otworzyć bramę.
Uczestnicy podróży przeszli przez szerokie białe wrota.
Hassin i Kilian z wielkim podziwem i zainteresowaniem rozglądali się po białym mieście, które było tak często nazywane, ponieważ wszystkie mury, domy, świątynie i ważne obiekty Agnor były wykonane z białych skał wydobywanych w ochranianym przez bykoludzi Eln wraz z wszelkiego rodzaju kamieniami szlachetnymi.
- Witajcie, przyjaciele. – Rzekł umięśniony czarny tauren o mocnym głosie, miał długą brodę splecioną w trzy grube warkocze. Ubrany był w srebrną zbroję, a w ręku niósł dużą maczugę w kolorze pancerza. Najwyraźniej ten człowiek-byk był wodzem taurenów.
- Witaj Ultarze. – powiedział uśmiechnięty Samuel, Seul pokłonił się lekko.
- Jak przygotowania do walki ? – spytał mistrz wróżbitów.
- Jesteśmy już gotowi. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Na niebie pojawił się już księżyc i świeciły gwiazdy. Robiło się coraz chłodniej.
- Prześpijmy się wszyscy. – zaproponował Ultar – Musimy być wypoczęci, zapowiada się na jutro ciekawy dzień. – Zakończył z uśmiechem.
Wódz taurenów poprowadził niedawno przybyłych do pałacu, aby tam wypoczęli.
Wszyscy rozeszli się do swoich domów.
Miasto ucichło w gotowości do bitwy.
Rozdział 8
Na niedawno bezchmurnym niebie nad Sicherad zaczęły pojawiać się ciemno czerwone chmury nadające okolicy wojenny klimat.
Wróżbici, taureni i bracia Sorinari stali na murach Agnor, już całkiem gotowi na to co niedługo nadejdzie. Kapłani zmawiali modlitwy, a za nimi reszta zgromadzonych.
Hassin zauważył jakąś istotę skrywającą się między wydmami pustyni. Gdy przyjrzał się dokładnie, okazało się, że to pewien wojownik na czarnym koniu, więcej nie udawało się ustalić.
- Już tu są. – powiedział agent.
****
- Jeżeli wszystko wyjdzie tak jak szło dotąd, to wygramy tę bitwę – Powiedział do siebie Haron patrzący na swoją armię z dalszej odległości, no przecież nie chciał żeby coś mu się stało.
Jego armia jaszczuroludzi prowadzonych przez demona, Linusa, parła w kierunku Agnor wydając okrzyki bojowe. Szli coraz szybciej aż w końcu zaczęli biec.
****
Walka trwała. Na złote piaski Sicheradu lała się krew. Szala zwycięstwa przechylała się raz w tą stronę raz w tamtą. Nie można było rozróżnić kto w danej chwili miał przewagę. Dym wojny rozszerzał się z każdą chwilą, a na niebie formowało się coraz więcej czerwonych chmur. Takie obłoki gromadziły się na niebie zawsze gdy gdzieś przelała się krew, przynajmniej tak było na pustyni.
Walka trwała, a Haron, jak chyba nikt inny, nie spodziewał się jej szybkiego końca. Miał pewien ruch w zanadrzu, i pomyślał, że dobrze będzie teraz go wykonać. Bo jeśli chodziło o bitwę to nudziło go już to, jak dla niego widowisko.
Wzniósł ręce w górę i uniósł głowę wpatrując się w niebo.
Za jego plecami zaczęła się pojawiać czarna mgła.
Zbliżała się.
Zbliżyła się do demonologa, a ten na nią wszedł. Leciał na niej w kierunku Agnor.
Przelatywał już nad walczącymi, a oni wszyscy patrzyli na czarną chmurę w dużym zdumieniu.
Linus wiedział co to znaczy i kazał swojej armii przestać walczyć.
Nagle we wszystkich agentów Sorinari, wróżbitów i taurenów zaczęły wchodzić czarne mgiełki, jakby odłamki obłoku na którym dumnie stał Haron. Ten w którego wpadł odłamek momentalnie padał. Jakby zemdlał. Wszystkim to się stało.
Jaszczury, Linus i Haron byli już przy podziemnym wejściu do Eln. Demonolog z łatwością zniszczył magiczne wrota.
Wchodzili po kolei, niektórzy wyciągnęli pochodnie aby rozświetlić miejsce w którym obecnie się znajdowali.
W jaskini były kryształowe stalaktyty i stalagmity. Gdzieniegdzie płynęły niewielkie źródła błękitnej wody. Ściany jaskini były całkiem białe. Każdy kto tu wchodził rozglądał się we wszystkie strony z podziwem dla tego wspaniałego miejsca.
Armia szła w głąb jaskini.
Znaleźli się już u celu.
Na środku wielkiej przestrzeni ograniczonej kryształowymi ścianami płynął duży okrągły, błękitny staw.
Wokół nie było żadnych budynków. To co mawia się o Eln, że to wspaniałe wielkie miasto, to tylko plotki. Naprawdę było tu tylko to jezioro.
Za jeziorem lewitowała skąpana w złotym świetle księga śmierci, zapewne to ono sprawiało, że przedmiot unosił się w powietrzu. Haron podszedł do tego czego szukał, a jego towarzysze rozglądali się po miejscu w którym stacjonowali.
Gdy demonolog wziął artefakt, w jaskini zaczęli się pojawiać duchy, zapewne strażnicy.
Ustawiły się blokując wyjście z jaskini.
Haron nakazał jaszczuro- ludziom atakować, skazując ich na pewną śmierć, a on stworzył magiczne niebieskie wrota przez które przeszedł wraz z Linusem, gdy obaj przez niego przeszli portal się zamknął.
Rozdział 9
Leżący na poczerwieniałej od krwi ziemi Hassin zaczął powoli wstawać. Klęcząc na jednym kolanie rozglądał się wokoło siebie.
Widział uszkodzone mury, bramę i wieże miasta. Jego towarzysze leżeli i nie wykazywali żadnych znaków życia.
Może nie żyli ?
Najgorsze w tej sytuacji było to, że Hassin ledwo co pamiętał z niedawno odegranej bitwy.
Zauważył Kiliana. Podszedł do niego, ukląkł przy nim i dotknął dłonią jego pulsu.
Cały czas żył, tylko coś jakby go… uwięziło.
Za bardzo wysilał się podczas walki. Zwłaszcza pod koniec, gdy wrogowie wystrzelili z katapulty w stronę muru . Wtedy wróżbita, Hassin i kilki innych stali niedaleko wieży obronnej na której byli łucznicy. Tam poleciał głaz. Kilian w ostatniej chwili stworzył wokół towarzyszy ścianę ochronną na której rozbił się kamień z katapulty. Dzięki temu młodemu wróżbicie przeżyło wiele osób. Niestety zaraz po tym uderzeniu Kilian był już niezdolny do walki. Dobrze że przeżył…
Niedaleko leżała kartka papieru którą Hassin już wychwycił wzrokiem.
Podniósł ją.
Coś było na niej napisane… przeczytał to.
Przed nim ukazał się czarny wir. Portal.
Agent patrzył z podziwem na czarne wrota, początkowo trochę się wahając wszedł do nich.
I znalazł się po drugiej stronie magicznych drzwi.
Na niebie paliło się poczerwieniałe słońce. Wokół był tylko szary piasek.
Przed Hassinem stał duży kwadratowy zdobiony złotem budynek. Najpewniej była to świątynia… albo grobowiec. Później okazało się, że to jednak to drugie.
Złote ściany ze wbitymi w nie kamieniami szlachetnymi były rozświetlane pochodniami zawieszonymi w równych odstępach między którymi stali kamienni rycerze trzymający w jednej ręce miecz, a w drugiej bicz.
młodzieniec szedł powoli rozglądając się po grobowcu.
Już było całkiem wiadome co to za miejsce.
Grobowiec Sadoka.
Agent doszedł już do końca głównego korytarza. Były tam jeszcze jedne drzwi… całe czarne. Gdy Hassin do nich podszedł one automatycznie – w jakiś magiczny sposób – otworzyły się unosząc się do góry. Za nimi były schody.
Tamto miejsce nie było oświetlane więc agent wziął pochodnię wiszącą niedaleko jego i ruszył schodami w dół.
Młodzieniec oświetlił trochę ściany. Ku jego zdziwieniu spływała po nich ciemno czerwona krew, były nią też pozapisywane magiczne znaki.
Wreszcie po dłuższym czasie pokonał wszystkie schody.
zaraz przed ostatnim schodem były nowe drzwi, również czarne, i otworzyły się w ten sam sposób co poprzednie.
Znajdował się teraz w czarnej komnacie oświetlanej pochodniami rozmieszczanymi tak samo jak w głównym korytarzu.
Przy ścianie naprzeciwko wejścia znajdował się grób demonologa wykonany ze szczerego złoto, a zaraz przy nim stał pojemnik wypełniony… oczywiście krwią.
W środku pomieszczenia był głęboki czarny dół najwyraźniej służący do składania ofiar.
Hassin poszedł w głąb komnaty aby się dokładniej rozglądnąć.
- No witam – rzekł potężny głos. Agent spojrzał za siebie i zobaczył demona. Linusa. Ruszył w stronę Hassina z uniesionym ogromnym mieczem.
Młody wojownik już w biegu wyciągnął swoje dwa sztylety.
Gdy sztylety zetknęły się z mieczem ciszę grobowca przerwał głośny dźwięk.
****
Kilian początkowo nie wiedział gdzie jest i co ma robić, ale otrząsnął się i, początkowo z trudem, udało mu się wstać.
Wyglądało na to, że tylko on się przebudził chociaż… zobaczył naprzeciw jego jakiś portal który niestety zaraz potem zniknął.
Jeżeli to Hassin stworzył ten portal to wróżbita wiedział gdzie te wrota mogły zabrać agenta.
Kilian stworzył jeszcze jasno zieloną powłokę rozpostartą nad wszystkimi jego towarzyszami, która miała stopniowo przywrócić im siły.
On sam czuł się już wystarczająco dobrze.
Zmieniwszy się w kruka poleciał tam gdzie powinien… do grobowca Sadoka.
Noc była jasna więc wróżbicie w postaci ptaka łatwo się leciało.
Naszła go chęć żeby trochę pobawić się w powietrzu, ale szybko pozbył się tej fantazji… musiał oszczędzać siły.
Będąc już blisko celu ptak zaczął lądować nadal machając skrzydłami. Będąc jeszcze w locie, Kilian wrócił o ludzkiego ciała.
Wszedł to grobowca i usłyszał walczących.
Demon już miał wbić ostrze miecza w brzuch leżącego Hassina, gdy zobaczył wróżbitę, w stroju Czarnego Kruka.
Kilian posłał w stronę demona ledwo widzialny magiczny pocisk, który przewrócił Linusa.
Wróżbita odskoczył właśnie przed ognistym piorunem, który w ostatniej chwili został przez niego zauważony. W komnacie pojawił się Haron.
Hassin podbiegł szybko do demona wymierzając mu cios sztyletem w pierś, a on za to chciał uderzyć agenta potężną ręką, ale ten się uchylił.
Kilian zrobił z demonem to samo co na początku. Linus potknął się o kamień wystający z podłogi komnaty i wpadł do ofiarnych czeluści. Hassin stojący tuż obok dziury na środku pomieszczenia patrząc na spadającego demona. Dawny szlachcic krzyczał z przerażenia coraz szybciej spadając.
W końcu ucichł.
Wszyscy żołnierze demonologa zostali zabici w tamtej potyczce z duchami gdy wszyscy byli w Eln.
W demonologa zostały rzucone dwa sztylety i elektryczny piorun.
Właściwie to już było po wszystkim.
Hassin wyrwał z martwego swoje ostrza i wziął z ręki zabitego księgę śmierci.
Ciało zaczęło się palić.
Haron wiedział, że go zabiją a więc rzucił zaklęcie. Gdy on zginie, zostaną zabici też inni przebywający niedaleko jego.
Hassin i Kilian szybko opuścili grobowiec który niedługo potem się zawalił.
Pozostały tylko gruzy.
Agent przy pomocy zwoju otworzył czerwony okrągły portal.
- Idziemy ? – Zapytał młody wojownik.
- Nie mogę. Mam inne sprawy. – odpowiedział wróżbita. – no ale mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
Agent skinął głową na pożegnanie i wszedł w magiczne wrota.
Kilian rozglądnął się jeszcze po pustyni szykującej się do snu.
Czarny kruk poleciał w stronę srebrnego księżyca. |
|